To był jeden z letnich weekendów, choć tego na zdjęciach nie widać, bo szare chmury przesłaniały niebo.
Jacek biegał, a ja kontemplowałam w ciszy, czytałam książkę, patrzyłam w oczy polnym kwiatkom i odganiałam się od natrętnych komarów.
To taki mało uczęszczany zakątek Lasu Rędzińskiego, w który lubię uciekać, gdy mam dosyć miasta.
Bardzo przyjemnie czytało mi się książkę pana Coetzee w takich okolicznościach przyrody.
To kolejny noblista pochodzący z Afryki Południowej. Coś jest w tym zakątku świata, że rodzą się tam tak wspaniali pisarze. Wychwalałam tu jakiś czas temu Doris Lessing. Po przeczytaniu "Chłopięcych lat" Coetzee wydaje mi się lepszy, ale to się okaże po kolejnych książkach.
Serdecznie polecam.
na koleje takie chwile na łące przyjdzie Nam chyba poczekać do przyszłej wiosny/lata... chyba, że jesień pozwoli jeszcze cieszyć się ciepłymi temperaturami :)
OdpowiedzUsuńPóki co grzeje i leżenie na łące jak najbardziej wskazane. Osiągalne jednak tylko dla tych, którzy mogą sobie zrobić wolne w środku dnia ;-)
UsuńA mnie na łące/ ławce/ dworze rozpraszają muchy, koniki polne, ptaszki, w parkach ludzie, dzieci na rowerku, pieski,itp. Odrywam wzrok od kartki papieru, by obserwować to, co się dzieje dookoła. Może przeczytam kiedyś tę pozycję w zaciszu moich czterech ścian. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTam była taka cisza, że aż on mnie rozpraszała ;-) Też lubię czytanie w domu, ale na łące/w parku zdarza mi się nie często, więc to takie święto dla mnie.
UsuńPozdrawiam :-)
Piękna koniczynka, ale dlaczego nie czterolistna? :)
OdpowiedzUsuńAno takie moje szczęście ;-) Jeszcze na czterolistną w życiu nie trafiłam. Ale wszystko jeszcze przede mną ;-)
Usuńzanotowałam nazwisko, jutro idę do biblioteki, to może znajdę.
OdpowiedzUsuńPiękne trofea z wycieczki, najbardziej ujął mnie ten mały goździk ;)
Chętnie poznam Twoje zdanie z lektury Coetzee.
UsuńGoździk też tak mnie ujął, że zrobiłam mu całą serię, ale to chyba najbardziej udane ;-)
Udało mi się dorwać Coetzee, ale nie Chłopięce lata, ale Czekając na Barbarzyńców i był to obraz starzejącego się urzędnika w jakimś wyimaginowanym miasteczku przy granicy. Lektura była dość trudna gdzieś na granicy bólu, a może niedobry czas na taką książkę? Może powinno się ją czytać, kiedy za oknem pięknie i zielono???
Usuńpozdrawiam
Ech, no widzisz, jak to czas, albo czas nieodpowiedni, albo może książka rzeczywiście nie za dobra...
UsuńJa na razie zabrnęłam w inne lektury i Coetzee daleko ode mnie, ale już wiem, żeby na razie omijać "Czekając na Barbarzyńców".
bardzo mi miło! i żeby potwierdzić, że lubimy podobnych pisarzy - Chłopięce lata mam na półce:) też bardziej do mnie przemawia Coetzee, ale za wcześnie jeszcze na osądy.
OdpowiedzUsuńTym bardziej mi miło :-)
UsuńJa też jeszcze nie osądzam, bo to dopiero pierwsza jego książka, którą przeczytałam.
Serdecznie Cię pozdrawiam :-)
O na takiej łące trudno skupić się na czytaniu:)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Coetzee. Nic a nic. Doris Lessing, owszem. Kiedyś. Ale ostatnio zmienił mi się gust (starość?) i wracając do starych lektur, nie odnajduję się. Też tak masz?
Też mi się tak zdarza, że to co kiedyś zachwycało, teraz zachwyca mniej. Chyba my się zmieniamy, nowe doświadczenia sprawiają, że inaczej pewne sprawy postrzegamy. Ale tyle jest książek do przeczytania, że nie ma co wracać do tego, co już przeczytane ;-)
UsuńMiłe polecenie, fotki świetne... dobrze się pogapić
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńSerdecznie pozdrawiam :-)
Zielony grajek :) bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńO.
Miło, że dostrzegłaś tego zielonego gościa. Czyż on nie ma w sobie coś z kameleona? ;-)
UsuńManitou, jeszcze nie przeczytałam a już zobaczyłam, pomijając książkę ;), rzekę za książką - jak ja lubię tą jej nieregularną linię, zakręt za zakrętem ;), piękne okoliczności przyrody, nawet ten zielony potwór ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że muszę Cię wyprowadzić z błędu :-( To nie rzeka, a taki staw, oczko wodne, mała wylęgarnia komarów ;-) Ale do Widawy było tuż tuż, dwa kroki w prawo.
UsuńSerdecznie pozdrawiam :-)
nic to ;) ale wiedziałaś o którą rzekę mi chodzi ;)
UsuńCzytałam tylko "Hańbę" Coetzee'go i jakoś nie przypadł mi do gustu :-o
OdpowiedzUsuńNo widzisz, tak to już jest, że jedna książka jakiegoś autor jest świetna, a inna zupełnie nieciekawa. Ale chyba jednak jeszcze na coś się skuszę tego pana ;-)
UsuńŻyczę Ci jeszcze wielu takich przyjemnych ciepłych chwil :)) Jak większość, wolę czytać w mojej kanapie, a teraz przy migoczącym kominku. Coetzee to dla mnie nowość, ale zajrzę, zima długa przed nami :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :-)
UsuńJa też szykuję się na długie zimowe czytanie i wiele sobie po nim obiecuję ;-)
Pozdrawiam :-)
Miło, i to bardzo.
OdpowiedzUsuńZielono, cicho, spokojnie, słychać swoje myśli - ujęcia dokładnie oddają to, co napisałaś.
Aż się uśmiechnęłam do swoich wspomnień tego miejsca po Twoich słowach, zamknięta w mieście usłyszałam tę cieszę i zobaczyłam zieleń :-)
UsuńWspaniałe zielone klimaty, wspaniała atmosfera. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz czekamy na kolory. A jest ich coraz więcej :-)
UsuńPozdrawiam!