piątek, 9 listopada 2012

Jak górę we Wrocławiu zdobywaliśmy.

Tytuł posta to nie żart. We Wrocławiu są też góry, choć to raczej nizinne miasto. Góry te, a raczej górki, niestety nie są naturalne, pojawiły się po wojnie,  choć dziś wyglądają jakby tam były zawsze. Miejsca te przypominają bolesną historię Wrocławia, gdyż powstały głównie z gruzów domów, których nie dało się lub się nie chciało odbudować po wojnie. Stąpając po nich, co chwilę widzi się kawałki cegieł. 
Na górkę na Gaju wspięłam się tej jesieni po raz pierwszy w życiu. Pogoda sprzyjała podziwianiu widoków, a widok stamtąd jest naprawdę imponujący.



Widok na Brochów. Najdalej po lewej stronie można dostrzec szpital brochowski, a obok niego piękną wieżę ciśnień.


Pod stopami gruzy Breslau?





Na samej górce panuje niezły gąszcz. Nawet nie widać, że Jacek pcha pod górę rower ;-)



Nad kolorowymi drzewami dumnie góruje wieża z gazowni.


Kościół, który wg mnie jest architektonicznym koszmarem.


Wrocław się buduje - wszędzie żurawie ;-)


Widok na wschodnią część Wrocławia.


A ten gruz to taki jakiś "świeży".


W oddali można dostrzec wieżę ciśnień na Wiśniowej.



A ten "obcy" co tam robi? ;-) Sky Tower dojrzycie zewsząd.


Ale ta górka wysoka, można nawet dosięgnąć żurawia ;-))


Blokowiska nie muszą być brzydkie. Takiego jelonka na przykład zobaczyliśmy.



To był ostatni tak ciepły jesienny weekend. Posyłam więc Wam trochę tego słońca i życzę udanego weekendu :-)