środa, 29 czerwca 2011

Na rowerze - w końcu razem...

Zrobiło się całkiem rowerowo na tym moim blogu ;-) Dzisiaj będzie o wycieczce, którą w końcu razem urządziliśmy sobie w Boże Ciało. W sumie przejechaliśmy 57 km. Pogoda nam sprzyjała i wybrana trasa uraczyła nas wieloma ładnymi widokami. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.


Najpierw drogą na Wojnów... Pola niebieskie od chabrów.


Puls zaczyna powoli rosnąć. Jacek sprawdzał co jakiś czas na pulsometrze ;-)


System przeciwpowodziowy nie wygląda w tym miejscu zbyt solidnie.


Dojechaliśmy do niewielkiego, aczkolwiek bardzo uroczego i jeszcze ciągle takiego "prawdziwego" Lasu Strachocińskiego.



W Łanach, tuż za wałem, niespodzianka - kompleks sportowy, prawie jak na Euro 2012 ;-)


Nasza trasa wiodła drogą wysadzaną dębami, z których kilka to pomniki przyrody liczące po 200-300 lat. Mają nazwy od imion polskich królów. Ten na przykład to Bolesław Krzywousty.


W tej wsi mają bardzo złe psy ;-)


A to chyba najciekawszy punkt naszej wycieczki - zabytkowy dom i była  kawiarnia przy przystani rzecznej. Ładnie opisane.



Dom nie wygląda na zamieszkany, choć pilnuje go bardzo głośny pies.


Ta część domu ma nawet nową rynnę.


Reszta się "nieco" wali.



No i słynny "most donikąd" w Łanach.



Widoki tutaj z Odrą w roli głównej są bardzo malownicze. Ale pamiętać trzeba, jak niebezpieczna jest ta rzeka i wiele razy nie pozwalała okolicznym mieszkańcom spać spokojnie. Na wałach jeszcze widać resztki worków z piaskiem.


Uroczy mostek nr 1.


Byliśmy już dawno poza Wrocławiem, a jednak nadal nas ścigał. Budowa Sky Tower i stąd jest bardzo dobrze widoczna.


Cieszy fakt, że rzeka jest wykorzystywana do transportu. Ta barka wracała z Wrocławia po dostarczeniu doń węgla.


I mostek nr 2. Te mostki umilały nam podróż, bo mogliśmy przemieszczać się z jednej strony rzeki na drugą.


Trafiliśmy na dzikie czereśnie i nie mogliśmy się od nich oderwać.


Były przepyszne. Takich w sklepach nie sprzedają ;-)


A to już śluza koło elektrowni wodnej Janowice. Tutaj mała pętla czasowa mi się utworzyła, gdyż od zdjęć z tego miejsca zaczynał się mój blog ;-) w 2008 roku  link 


Przez buszowanie w czereśniach, nie zdążyliśmy niestety zobaczyć jak barka przepływa przez śluzę...


Potem dojechaliśmy do Chrząstawy Wielkiej. Niewielka wioska, gdzie zachwyciły mnie lilie wodne, rosnące na przydrożnym stawie. Takie okazy widziałam tylko w Ogrodzie Botanicznym.




Z Chrząstawy próbowaliśmy dostać się do Leśnego Młyna, ale nie było żadnego oznakowania i trochę pogubiliśmy się w lesie. Było późno i trzeba było wracać do domu. Mamy jednak zamiar dojechać tam następnym razem.


Dziękuję za uwagę ;-)