środa, 28 września 2011

Wrześniowe obrazki.

Nie tylko wieczorem spacerujemy. Czasem uda nam się wstać wcześniej i pójść razem na przechadzkę z psem. Okolice Wyspy Słodowej i Ostrowa Tumskiego są wówczas niemal puste. Można się rozkoszować ciszą i słońcem.










poniedziałek, 26 września 2011

Po zachodzie słońca.

Oby jak najwięcej takich spacerów tej jesieni. Dzień coraz krótszy i czasem ciężko zdążyć na spacer przed zachodem słońca. W sobotę udał nam się taki wieczorny spacer z pięknym niebem po zachodzie. Za takie widoki kocham Wrocław.


piątek, 23 września 2011

Intruz.

Denerwuje mnie ostatnio pewien nowy szczegół wrocławskiego krajobrazu. To ten okropny drapacz chmur, którego widać zewsząd. Pojawia się nagle i prześladuje w całym mieście, a nawet daleko od niego.
Oto jak niemile się wdziera między stare ładne budowle:

Tutaj jeszcze nic nie wróży obecności intruza:

A tu już się wkomponował i całkiem nie pasuje.

 Dobrze, że jeszcze się nie odbija w Odrze.

środa, 21 września 2011

Wycieczka rowerowa do Trzebnicy cz. 2


W drodze powrotnej najciekawszym punktem okazała się  Zawonia. Miejscowość gminna, w której od razu w oczy się rzucają dwa kościoły, położony w bliskim sąsiedztwie. Naszą uwagę zwrócił ten, o którym milczą przewodniki. Znalazłam jedynie, że to klasycystyczny kościół ewangelicki z przełomu XVIII i XIX wieku.
Na pierwszy rzut oka zwykły kościół




 Jednak to co mieści się w środku wszystkich może zadziwić. Z jednej strony zakład krawiecki....

... a w nawie głównej sala gimnastyczna!

Napis mówi wszystko.To nie kościół, a sala widowiskowo-rekreacyjna.



Po opuszczeniu Zawoni otaczały nas wyjątkowo malownicze widoki:


Kolejnym punktem naszej wycieczki był pałac w Boleścinie. Można go zobaczyć tylko przez płot. To kolejna własność prywatna, w której nic się nie dzieje. A pałacyk jest ładny, ma potencjał. Pochodzi z przełomu XIX i XX w., a przylegający do niego park z końca XVIII w.



 Na koniec jeszcze smaczki ze Skarszyna, słynącego głównie z rezerwatu Las Bukowy (trzeba się tam wybrać za kilka tygodni, jak buki nabiorą kolorów ;)
W XVIII w. odkryto tu lecznicze źródła i do przełomu XIX i XX Skarszyn był wsią uzdrowiskową.
Z ciekawszych obiektów  do dzisiaj zachowała się część zespołu pałacowego.



 Potem już ostro pedałowaliśmy do samego Wrocławia. W sumie pokonaliśmy 67 km. Ufff...
Taką oto wycieczką pożegnaliśmy lato. Czy będą jesienne wycieczki? Pewnie już nie takie długie, bo zaczyna się szkoła Jacka, a wraz z nią czas moich samotnych weekendów.

wtorek, 20 września 2011

Wycieczka rowerowa do Trzebnicy cz.1

Ostatni weekend lata postanowiliśmy spożytkować na wycieczkę rowerową. Jacek wybrał Trzebnicę.Dużo było jakiś czas temu słychać o ścieżce rowerowej do tej miejscowości przy drodze nr 5. Postanowiliśmy przetestować. I od razu na początku spotkała nas niemiła niespodzianka. Do centrum handlowego Marino dojechaliśmy gładko. Potem zaczęły się trudności. Ścieżka rowerowa się skończyła i zaczęły się rozkopy.


 W końcu w Psarach zaczęła się prawdziwa ścieżka rowerowa. Trochę szkoda, że z ułożona z kostki. No i te tajemnicze barierki nie wiadomo po co. Ale to zawsze lepsze niż jazda wśród tirów i rajdowców po ulicy.

Po drodze zajrzeliśmy do Wiszni Małej. Niestety pałac, w którym mieści się obecnie szkoła, można tylko oglądać przez płot.

 Widoczność nie była tego dnia za dobra, ale z Wysokiego Kościoła widok był piękny. W lekkie mgiełce można było dostrzec wieżę Sky Tower i Most Rędziński we Wrocławiu.

I nagle ścieżka rowerowa... się urwała. Ostatnie kilka kilometrów do Trzebnicy musieliśmy przejechać po bardzo ruchliwe drodze Wrocław-Poznań.

A to już Trzebnica. Niektóre budynki ładnie odnowione - tu siedziba starostwa,

Inne proszą się o remont.

Na pociechę pachnący nowością aquapark.

Popatrzyliśmy przez ogrodzenie na puściutki basen odkryty i pożałowaliśmy, że nie mieliśmy strojów kąpielowych. Chociaż woda miała tylko 19 stopni.

 Tu rozważaliśmy zamianę dwóch kółek na cztery ;-)

Przegląd mapy i żal nad rozlanym piwem ;-)

Opis drogi powrotnej w następnym poście.


piątek, 16 września 2011

Jak Jacek z Luką do egzaminu się uczyli.

W tym tygodniu student Jacek zdał ostatni egzamin na drugim roku i tak oto stał się studentem roku trzeciego!
Mam taką teorię, że zdał dzięki temu, że uczył się razem z Luką ;-)

Czego się już nauczyłeś Jacek?

Bo ja już z kinezy umiem wszystko.

czwartek, 15 września 2011

Góry Izerskie po czesku.

Jestem zafascynowana Czechami. Właśnie rozpoczęłam naukę języka czeskiego. Uwielbiam czeską literaturę, czeskie kino, czeskie piwo ;-) Czy to już czechofilstwo? Tylko tytuł mojego bloga raczej by się Czechom nie spodobał ;-)
Dzisiaj pokażę na zdjęciach malutki kawałek Czech. Udało mi się podczas urlopu zahaczyć o czeskie Góry Izerskie, czyli ich Jizerske hory. 
Dojechaliśmy pociągiem do stacji Mytiny w Harrachovie i potem spacerkiem doszliśmy do Korenova, a stamtąd do Jizerki i  wróciliśmy na polską stronę do Jakuszyc.