poniedziałek, 26 marca 2012

Książka numer dziesięć... i Wrocław na żółto rozkwitający.

Zdarzyła mi się nieplanowana przerwa w blogowaniu. Dni uciekają tak szybko, że ani się obejrzałam, a zaczął się kolejny tydzień. Po drodze ukradli nam jedną godzinę, bez której ciężko się na razie obyć. Ale dłuższe dni mają nam wszystko zrekompensować.

Następna książka z mojej listy to żadna nowość. Zdecydowanie staroć - ale jaka piękna! Franz Kafka "Listy do Mileny". Genialny człowiek, więc i listy genialne, choć bardzo smutne, pokazujące autora "Procesu" jako schorowanego, lękliwego, zagubionego w świecie, nie radzącego sobie z sobą i życiem.
Czy jeszcze ktoś pisze takie listy? Moja znajoma twierdzi, że Mrożek do Lema takie właśnie pisał. Mam w planach przeczytanie tej korespondencji.
Jeszcze jest nas trochę, którzy żyli w rzeczywistości bezinternetowej i pewnie wielu przechowuje gdzieś wśród drogocennych pamiątek ważne dla siebie listy. Ja mam sporą kolekcję listów od przyjaciół, znajomych, bliższych i dalszych, ale z największym skarbem są dla mnie listy od Mamy... Nie jest ich zbyt dużo... Pisane do mnie, gdy byłam na studiach... Teraz, gdy Mamy już nie ma, w tych listach jest wszystko, co mi po niej pozostało... Ona nadal do mnie tymi listami mówi... Ciągle do nich wracam, pomagają mi w trudnych chwilach...
Czy znacie kogoś kto jeszcze pisze listy? Nie e-maile, nie sms-y, ale listy?


We Wrocławiu wiosna na całego. Dominuje żółty kolor. Zaczęło się od żółtych krokusów i teraz wszędzie dostrzegam ten kolor. Zaczęły już nawet kwitnąć forsycje i wygląda na to, że na Wielkanoc będą już w pełnym rozkwicie. Jest pięknie!




Pozdrawiam i lecę nadrabiać zaległości na Waszych blogach ;-))