czwartek, 13 listopada 2014

W poszukiwaniu straconego czasu (blogowego).

Ostatnio blogowo nie istniałam. (Jak to brzmi ;-)) Wybaczcie, jeśli ktoś tu jeszcze zagląda, że nie odwiedzałam tak swojego, jak i Waszych blogów. Przez ostatni miesiąc czytałam i pisałam głównie po czesku. Czasem zdarzało mi się gdzieś wyrwać i porobić zdjęcia. Wrzucam ich dzisiaj sporo, może za dużo, ale trudno mi było odrzucić więcej z tej pięknej niedzieli w okolicach Jedliny-Zdroju.
Nie obiecuję, że wracam na stałe. Ale postaram się.  Może w końcu listopad zrobi się prawdziwie listopadowy i więcej czasu będzie na siedzenie przy komputerze.

Zatem zabieram Was znowu w Góry Wałbrzyskie. Pogoda idealna. Kolory oszałamiają.



Radość Rysie nieskończona.



 Stacja Jedlina Górna. Urocza, ale w totalnej ruinie. Ryzykuje się wchodząc pod daszek, gdzie zawieszony jest rozkład jazdy.





Zmierzamy do najdłuższego tunelu kolejowego w Sudetach i w Polsce.


Tym tunelem jeżdżą pociągi.


A my pójdziemy drugim. Zapomniałam dodać, że to tunel podwójny. 


Przeszliśmy 1560 m pod ziemią. Taki spacer daje pojęcie, jak ciężka jest praca pod ziemią i jak musiało być trudno tym, którzy się w czasie wojny miesiącami i latami pod ziemią ukrywali. Cieszymy się z wyjścia na zewnątrz i ujrzenia światła dziennego.
  O tunelu warto poczytać tu link

Teraz mamy nad sobą tylko błękitne niebo i słońce. 
Najbardziej niesamowite widoki zapewniło nam wdrapanie się na nieczynny kamieniołom. 




Jak się dobrze przyjrzeć nad chmurami po lewej można dostrzec szczyt  Śnieżki.


Rysiu jest bardzo miłym i grzecznym towarzyszem podróży.


Potrafi się nawet zadumać nad pięknem świata tego.





 
  

Tuż przed zachodem słońca.



Pamiątkowe zdjęcia z Charlottą na do widzenia.