czwartek, 31 stycznia 2013

Narciarski spacer w 3 aktach.

To był ostatni dzień przed odwilżą. Udało nam się w końcu wyruszyć na narty w dzień. Pogoda była idealna - świeciło słońce i był lekki mróz. Zapakowaliśmy więc narty do samochodu i nie oddalając się za bardzo od Wrocławia pojechaliśmy do lasu. Warto było! Nie dosyć, że na drugi dzień zima się skończyła, to jeszcze miejsce i czas nas zachwyciły.

Akt 1. Słońce i pogoda, słońce i pogoda :-)





Akt 2. Słońce chowa się za chmury.




Któż tam majaczy w oddali? ;-)


 A to miejsce naszych rowerowych postojów w zimowej szacie.


Oprócz nas, muszą w tym lesie buszować dziki, co widać na poboczu, wśród dębowych liści szukały żołędzi.


Zamarznięta Widawa. Jacek nazwał to miejsce "Doliną Issy".


Hmm, łódź podwodna? ;-)


Szusowanie po łączce, na której lubimy się latem opalać.


Cisza i piękno.



 Akt 3. Ściemnia się, czyli niebieski zimowy zmierzch...





środa, 30 stycznia 2013

ZBiegiemNatury, czyli w styczniowym Lesie Osobowickim

Kolejny bieg z cyklu ZBiegiemNatury odbył się we Wrocławiu, w pięknych okolicznościach przyrody, w Lesie Osobowickim, 26 stycznia. Kolejny raz Jacek dzielnie pobiegł mimo śniegu i mrozu, a ja tylko się przyglądałam, wspierałam i robiłam zdjęcia ;-)
Gdybym biegła, nie zauważyłabym być może, jak piękny jest las zimą :-)

















wtorek, 22 stycznia 2013

O kimś, kto stołuje się na naszym balkonie...

Wysypaliśmy trochę słonecznika i czekaliśmy... Trwało to kilka dni, zanim pojawił się ten mały gość. Chyba będzie teraz częściej tu bywał ;-)






To pojadłem...


Zrobiłem kupkę...



Wszystkim wyśpiewałem, że tu karmią...


Zatem lecę...


:-)

Czy ktoś wie, co można jeszcze podrzucić wróbelkom do jedzenia?

czwartek, 17 stycznia 2013

Szlakiem Walońskim, czyli złote widoki na Karkonosze.

Jak to dobrze, że w niby dobrze znanych mi okolicach, są jeszcze miejsca, które mogę zobaczyć po raz pierwszy lub odkryć na nowo. Pod koniec roku takim miejscem okazał się Szlak Waloński w okolicach Szklarskiej Poręby. Powędrowaliśmy tam jak widać w bardzo ponurą pogodę, straszącą deszczem i zimnym wiatrem.

Całej naszej wyprawie towarzyszył taki widok:

Punktami na trasie były: 1. Lipa Sądowa, 2. Chybotek, 3. Symboliczny Grób Karkonosza, 4. Złoty Widok

W Szklarskiej Porębie Dolnej podziwiałam, nieco zaniedbane dwa kościoły. Wymagają one ponownego odwiedzenia i przyjrzenia się.


Po drodze spotkaliśmy wiewiórkę, zajadającą lody ;-) Stała na środku górskiej łączki.

Na nadmiar śniegu wówczas nie można było narzekać. Zza lasu wyglądają dumne Śnieżne Kotły.

Potem mogliśmy się pochybotać na Chybotku. Niestety nie skorzystałam ;-)

A to miejsce, do którego muszę wrócić przy lepszej pogodzie. Przejmujący zimny wiatr nie pozwolił za długo cieszyć się Złotym Widokiem. Kiepskie zdjęcie tego nie oddaje, ale widok naprawdę zapiera dech w piersiach.

W Szklarskiej Porębie Średniej przystanęliśmy przy domu Wlastimila Hofmana, jednego z najwybitniejszych malarzy polskich XX wieku. Dom, w którym mieści się muzeum bardzo niepozorny i zaniedbany.

W drodze powrotnej nie sposób było nie oglądać się za siebie.

Wielkim miłośnikiem tych okolic był Jan Sztaudynger, na tablicach opisujących trasę, znajdują się jego fraszki.


Chyba i mnie dotknęła "Sopliców choroba" ;-))