piątek, 27 września 2013
A u nas znowu maj :))
We Wrocławiu kwitną kasztany!
Wygląda to niesamowicie, gdy na jednej gałęzi kwiaty i owoce.
Wiem, że to z powodu tej zarazy, która gnębi kasztanowce, ale jednak jest w tym coś magicznego.
Z prognoz wynika, że weekend będzie złotojesienny, a więc taki, o jakim marzyliśmy. Korzystajcie!
Ja siedzę na szkoleniu, ale popołudnia też planuję na świeżym powietrzu.
Pozdrawiam :))
wtorek, 24 września 2013
Wałbrzych w biegu, a raczej z koła ;)
Dziękuję, że podzieliliście się ze mną swoimi przemyśleniami związanymi z przejściem lata w jesień.
Życzę Wam i sobie, aby ta jesień spełniła wszystkie oczekiwania ;-)
Dzisiaj jeszcze kawałek letnich wspomnień. Wałbrzych odwiedziliśmy z zamiarem rowerowej wycieczki po mieście i trochę nam nie wyszło. Większość czasu, jaki na to przeznaczyliśmy, zajęło nam wspinanie się po leśnych górskich ścieżkach, gdzie mimo wielkich chęci czasem nie udawało się nawet podjechać, a jedynie prowadzić rower. Zdjęć zatem niewiele, ale kawałek zmienionego w ostatnich latach miasta widać. Udało się też uchwycić urocze Szczawno-Zdrój, uzdrowisko tego dnia tętniło życiem, jak za dawnych czasów.
Jednym z celów naszej wycieczki był wiadukt kolejowy z 1880 roku na trasienieczynnej* linii Wałbrzych-Kłodzko.
Jeśli ktoś oglądał film "Sztuczki", to ten wiadukt tam się kilka razy pojawia.
Jedną z atrakcji dzielnicy Podgórze okazał się plac zabaw, na którym pasł się konik i koza ;-)
Rynek.
Ciekawe jest to, że ratusz Wałbrzycha nie znajduje się na Rynku, jak to zazwyczaj bywa, ale na placu obok.
Jest bajkowy.
Szczawno-Zdrój. Uzdrowiskowa sielanka ;-)
Na koniec odremontowany dworzec Wałbrzych Miasto i do domu.
Życzę Wam i sobie, aby ta jesień spełniła wszystkie oczekiwania ;-)
Dzisiaj jeszcze kawałek letnich wspomnień. Wałbrzych odwiedziliśmy z zamiarem rowerowej wycieczki po mieście i trochę nam nie wyszło. Większość czasu, jaki na to przeznaczyliśmy, zajęło nam wspinanie się po leśnych górskich ścieżkach, gdzie mimo wielkich chęci czasem nie udawało się nawet podjechać, a jedynie prowadzić rower. Zdjęć zatem niewiele, ale kawałek zmienionego w ostatnich latach miasta widać. Udało się też uchwycić urocze Szczawno-Zdrój, uzdrowisko tego dnia tętniło życiem, jak za dawnych czasów.
Jednym z celów naszej wycieczki był wiadukt kolejowy z 1880 roku na trasie
Jeśli ktoś oglądał film "Sztuczki", to ten wiadukt tam się kilka razy pojawia.
Jedną z atrakcji dzielnicy Podgórze okazał się plac zabaw, na którym pasł się konik i koza ;-)
Rynek.
Ciekawe jest to, że ratusz Wałbrzycha nie znajduje się na Rynku, jak to zazwyczaj bywa, ale na placu obok.
Jest bajkowy.
Szczawno-Zdrój. Uzdrowiskowa sielanka ;-)
Na koniec odremontowany dworzec Wałbrzych Miasto i do domu.
W jesiennych planach Książ, więc może uda się pokazać więcej Wałbrzycha, nie tylko tego ładnego i odremontowanego...
*ruch wznowiono w 2009 r.
piątek, 20 września 2013
Koniec lata.
Jutro ostatni dzień lata. Weekend podzieli nam się więc na dwie pory roku.
Coś się się kończy i coś się zaczyna...
Na takie widoki trzeba poczekać znowu rok. Ale teraz czeka nas najbardziej kolorowa pora roku, więc piękna nam nie zabraknie.
Miłego weekendowania ;-))
Coś się się kończy i coś się zaczyna...
Na takie widoki trzeba poczekać znowu rok. Ale teraz czeka nas najbardziej kolorowa pora roku, więc piękna nam nie zabraknie.
Miłego weekendowania ;-))
poniedziałek, 16 września 2013
Mój mąż Maratończyk :))
Zadowolony, z kolejnymi 42 kilometrami w nogach, z czasem 4 godziny 26 minuty, z kolejnym medalem do kolekcji ;-)
Brawo Jacek !!! <jestem pełna podziwu i dumy>
wtorek, 10 września 2013
Wspomnienie letniego dnia w Karkonoszach.
To moje najukochańsze góry. Szlaki z mojego dzieciństwa, miejsca gdzie niemal uczyłam się chodzić. Widok z okien rodzinnego domu to właśnie Śnieżne Kotły. Ta jedna letnia wycieczka dała mi bardzo wiele. Upał był straszliwy, ale górskie strumienie ratowały nas przed przegrzaniem. Wspinanie się na szczyty i wędrowanie granią. Spoglądanie w przepaść, znowu zachwyt nad widokami na polską i czeską stronę Karkonoszy. Swobodne schodzenie w dół późnym popołudniem, gdy na szlaku już nikogo, tylko my. Takie wycieczki, choć nie przydarzają mi się zbyt często, dają mi poczucie, że jestem we właściwym miejscu i czasie.
W Czarnym Kotle. Jawor jeszcze stoi i walczy o życie.
Zajrzeliśmy przy okazji do Czechów.
Najbrzydsze schronisko w Karkonoszach?
Cóż, Labská bouda do najpiękniejszych nie należy.
W oddali Śnieżka.
No to mamy te Śnieżne Jamy ;)
W Czarnym Kotle. Jawor jeszcze stoi i walczy o życie.
Zajrzeliśmy przy okazji do Czechów.
Piękny widoczek z gościnną Martinovą Boudą.
Najbrzydsze schronisko w Karkonoszach?
Cóż, Labská bouda do najpiękniejszych nie należy.
W oddali Śnieżka.
No to mamy te Śnieżne Jamy ;)
piątek, 6 września 2013
Jeszcze na cysterskim szlaku, czyli Lubiąż.
To była taka spontaniczna decyzja. Pakujemy do auta rowery, jedziemy do Brzegu Dolnego, a stamtąd już rowerami jedziemy do "naszego" Lubiąża! I to był świetny pomysł. Z uwagi na święto (15.08) ruch na drodze niewielki, pogoda piękna, pola i lasy po drodze nagrzane, pachnące. Wszędzie dojrzewające właśnie śliwki i jeżyny. Pojechaliśmy. Pogubiliśmy się na źle oznakowanych szlakach, ale i tak było pięknie.
To co popada w ruinę wstydliwie zasłaniają drzewa i krzewy.
Jeżyny z opactwa, nagrzane słońcem i słodkie. Nie można się było od nich oderwać.
Zatrzęsienie śliwek.
Ze szlaku widać majestatyczny budynek opactwa, a po lewej stronie zarys Ślęży.
Na Wzgórzu Trzech Krzyży, które skojarzyło mi się z Kazimierzem Dolnym, spotkaliśmy przesympatycznego starszego pana, który nie tylko użyczył swojej lornetki, ale też opowiedział kilka ciekawych historii o tym, jak wyglądał Lubiąż i okolice zaraz po wojnie, gdy przybył na te ziemie.
To co popada w ruinę wstydliwie zasłaniają drzewa i krzewy.
Jeżyny z opactwa, nagrzane słońcem i słodkie. Nie można się było od nich oderwać.
Zatrzęsienie śliwek.
Ze szlaku widać majestatyczny budynek opactwa, a po lewej stronie zarys Ślęży.
Na Wzgórzu Trzech Krzyży, które skojarzyło mi się z Kazimierzem Dolnym, spotkaliśmy przesympatycznego starszego pana, który nie tylko użyczył swojej lornetki, ale też opowiedział kilka ciekawych historii o tym, jak wyglądał Lubiąż i okolice zaraz po wojnie, gdy przybył na te ziemie.
Polecam na wycieczki rowerowe, autem i piesze. Warto jeszcze zajrzeć do pięknego kościoła z obrazami słynnego malarza Michała Willmana. Zdjęcia będą innym razem, bo teraz akurat odbywał się w nim ślub.
Na kolejną wycieczkę też zasługuje kompleks, gdzie znajduje się szpital dla psychicznie i nerwowo chorych. Z wrażenia nie wyciągnęłam tam aparatu, budynki niesamowite, ale ogólne to dość przygnębiające miejsce. Trzeba się nastroić, żeby po nim pochodzić ;)
W drodze powrotnej bardzo błądziliśmy, bo oznakowanie szlaku fatalne. Ciągle wyjeżdżaliśmy w innym miejscu niż zamierzaliśmy. Ktoś chyba stwierdził, że i tak żaden turysta tam się nie wybierze, więc nie przejmował się czytelnością oznakowania. A szkoda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)