Wytłumaczyć się krótko nie da, co się ze mną dzieje, że nie bywam w blogo-stanie. Więc się nie będę tłumaczyć.
Pokażę Wam na początek naszą Wielkanoc, która w tym roku była nietypowa. Nie tylko z powodu aury, ale też dlatego, że spędziliśmy ją z przyjaciółmi w górach, a nie po polsku, przy stole.
Było cudowanie, choć czasami nawet niebezpiecznie.
Widok z naszego okna był taki:
W najbliższej okolicy można było znaleźć niezłe rarytasy:
A w górach spotkaliśmy się z taką zmiennością, jaką tylko góry mogą zafundować. Raz rozgrzewało nas słońce:
a za chwilę przychodziły chmury i zasypywało nam szlak i nas samych gęstym śniegiem.
Najwięcej takich zmian przeżyliśmy przy wyprawie na Śnieżnik.
Wieczorami niebo fundowało nam spektakle w takim stylu.
Przez cztery dni nazbieraliśmy tyle przeżyć, że będziemy je wspominać do końca życia.
A teraz już tylko wiosna, zieleń i kwiaty :-)
Dziękuję za uwagę, cierpliwość i odwiedziny :-)