poniedziałek, 30 stycznia 2012

W Jakuszycach.

Piękna pogoda, śniegu pod dostatkiem, trasy przygotowane. Nic tylko spacerować na biegówkach.
Na razie tylko jedno zdjęcie, bo internet mam tutaj słaby. Ale obiecuję, że będzie więcej po powrocie.
Pozdrawiam :-))))


piątek, 27 stycznia 2012

Miłego Weekendu!!!

Zapowiada się mroźnie. Ja jadę jeszcze w okolice polskiego bieguna zimna, czyli w Góry Izerskie. Dzisiaj rano było tam -18 stopni. Mam nadzieję, że na moje narciarskie wyprawy jednak trochę mróz zelżeje ;-)

Dużo słońca i miłych spacerów na świeżym powietrzu życzę wszystkim odwiedzającym mój blog :-))


wtorek, 24 stycznia 2012

Przed i po, czyli wrocławska rewitalizacja.

Zmienił mi się ostatnio widok za oknem. Nie przeprowadziłam się, a wydaje mi się, że mieszkam w innym miejscu. Wszystko za sprawą remontu kamienicy naprzeciwko. Przejrzałam dzisiaj swoje zdjęcia z ostatnich dwóch lat i niestety nie znalazłam zdjęcia, które by pokazywało tę kamienicę w całości przed rewitalizacją. Raczej unikałam jej na zdjęciach. I teraz żałuję. Niewielkie skrawki pojawiły się i można na nich dojrzeć brak tynku i zdewastowane fragmenty sztukaterii. Teraz za to prezentuje się pięknie. Cieszy to, że jest w takim słonecznym kolorze. To rekompensuje mi brak widoku zieleni i nieba.



poniedziałek, 23 stycznia 2012

Książka numer pięć...

"Minotaur" Benjamina Tammuza  to moje wielkie odkrycie. W zasadzie nie znam literatury izraelskiej; poza Ozem i Keretem dotąd nie potrafiłam nikogo z kręgu tej literatury wymienić. "Minotaur" jest rewelacyjny. Piękna historia o miłości napisana w konwencji powieści szpiegowskiej. Doskonale skomponowana. Czyta się jednym tchem. Ciekawe jest również tło historyczne, obiektywne spojrzenie na konflikt izraelsko-palestyński.  Jeśli ktoś ma niewiele czasu, a  jednocześnie czuje potrzebę zanurzenia się choć na chwilę w dobrej literaturze, to książka dla niego.



czwartek, 19 stycznia 2012

Luka i ja...

... w dodatku z papieru ;-)
Tak oto widzi nas moja 7-letnia siostrzenica Daria. Zdolna bestia, to jej autorski projekt i wykonanie.



Ja to widać prawdziwym aniołem jestem ;-)

A tu Luka w oryginale:

środa, 18 stycznia 2012

Code blue - studium samotności...

Jeśli myślicie, że jesteście nieszczęśliwi, wasze życie jest nieciekawe, złe, głupie, obejrzyjcie film "Code blue" Urszuli Antoniak. Wstrząsający, dosłowny, wymagający ogromnego zaangażowania od widza, trudny, ale dla mnie wybitny. Wiele osób wychodzi w trakcie tego filmu, ale nie ma nikogo, kto przeszedłby obojętnie koło niego. Mnie tak bardzo poruszył, że nie mogłam spać dziś w nocy. Film przyniósł mi jednak rodzaj katharsis. Czuję się oczyszczona i jednocześnie już całkiem pewna, że jestem bardzo, bardzo szczęśliwym człowiekiem...

wtorek, 17 stycznia 2012

Spotkanie w samym sercu miasta.

To było jeszcze w grudniu. Czekając na stacji benzynowej zobaczyłam pięknie ubarwionego ptaka, który buszował w trawie i wspinał się po pobliskim drzewie. Coś mi podpowiadało, że to może być dzięcioł. Sprawdziłam w wikipedii i wygląda na to, że może to być dzięcioł zielonosiwy .
Z opisu wynika, że to niezbyt liczny ptak w naszym kraju, tym większe miałam szczęście. Widać środek miasta i bardzo ruchliwe skrzyżowanie obok nie przeszkadzało mu w poszukiwaniu jedzenia.
Zdjęcia niezbyt dobrej jakości, bo przy okropnym świetle i z dużej odległości, ale ja mogę na nie patrzeć bez końca ;-)




poniedziałek, 16 stycznia 2012

Sobie a muzom :-))

Dzisiaj jest mój dzień :-) Zostałam zasypana niemal tulipanami, moimi ulubionymi kwiatami.
Dzisiaj wszystko jest takie radosne, piękne. Tyle miłych słów usłyszałam.
Dziękuję wszystkimi, którzy dziś o mnie pomyśleli.




Książka numer cztery.

Polska widziana oczami obcokrajowca, który mieszka tu od 15 lat. I śmieszno, i straszno.
Dla tych, którzy nie pamiętają Polski z początku lat dziewiędziesiątych obraz Polski będzie tu jak ten opisywany przez autora - jak z Księżyca.
Najgorsze, że wiele rzeczy, niestety tych negatywnych, wcale się nie zmieniło, biurokracja na przykład i polskie kompleksy.
To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to sposób, w jaki Moran opowiada o Chopinie, Warszawie, Wiśle. Z wielką czułością i wyrozumiałością.
Polecam!




środa, 11 stycznia 2012

Książka numer trzy,

Zainspirowana cytatami na blogu Ady zakupiłam książkę, nieznanego mi dotąd węgierskiego pisarza Sándora Máraiego "Księga ziół". I teraz czytam ją od początku, od końca, od środka, na wyrywki... Po nieco dołującej książce o Turcji, to dla mnie doskonała odtrutka.
Przepiękny zbiór mądrości, przemyśleń, porad. Oprócz takich o przyjaźni, miłości, sztuce, życiu znajdziemy też zapiski o zaletach jedzenia marchewki czy tartego jabłka przed śniadaniem ;-) 






Oto jedna z refleksji Máraiego, która uderzyła mnie swoją trafnością dzisiaj rano:


O krytycznych dziesięciu minutach

Każdy wiek, każdy okres życia, ba, każdy dzień ma swoje krytyczne dziesięć minut, kiedy to wszystko, co do tej pory cierpliwie znosiłeś, a wiec: twoja praca, twoje otoczenie, twoje niespełnienia, twoje pragnienia i twoja własna natura - naraz, ni stąd, ni zowąd, wydaje ci się nie do zniesienia. Jest to kryzys potężny niczym eksplozja. Pochylasz się nad swoją pracą i raptem odczuwasz niedoskonałość tego, co dotychczas zrobiłeś, a także nieznośną beznadziejność skali  i zakresu oczekujących cię zadań. Pochylasz się nad swoim życiem i w błysku jednej chwili, niczym topielec, widzisz w skondensowaniu to wszystko, do czego byłeś zbyt leniwy, tchórzliwy, zakłamany lub samolubny, a co teraz zagraża wezbraniem i uduszeniem.
Ten kryzys, tych dziesięć minut, te zagrażające życiu i pracy chwile powracają z upływem lat, jeszcze bardziej zapalczywe. Zdarza się, że wracają co dzień. Powinieneś w takich razach pamiętać, że kryzysy wiążą się z czasem; patrz uważnie na wskazówkę serca i zegarka. Jak ktoś, kogo męczy atak, a on wie, że ataki również mają swój odmierzony rytm. Zaprzestań na krótko swojej pracy, rozluźnij surowy porządek dnia, spróbuj być niedbałym i pokornym. Dziesięć minut minie. Praca i życie, dopóki coś was łączy, pozostaną.

Skoro już odkryłam tego pisarza, myślę, że sięgnę również po inne jego książki. Może jego znawcy coś szczególnie mi polecą? Widziałam, że ostatnio pojawiła się na rynku wydawniczym jego książka "W podróży".



wtorek, 10 stycznia 2012

Pasterka.

Za sprawą tekstu Mariusza Szczygła z okazji "Pociągów pod specjalnym nadzorem" sprzedawanych z Gazetą Wyborczą, trafiłam na piękna piosenkę do filmu "Alois Nebel", czeskiego kandydata do Oskara. Pogoda pomieszana, więc i ja teraz słucham piosenki, która do obecnego czasu nie pasuje, bo opowiada o Wigilii. Po czesku půlnoční to nic innego jak pasterka. Słucham na okrągło i czekam aż film "Alois Nebel" wejdzie do kin. Miłego słuchania!

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Spacer (prawie) wiosenny.

Spojrzałam na zdjęcia z zeszłego roku i na takie widoki mogliśmy liczyć w marcu, a tutaj proszę: słońce i pogoda, słońce i pogoda... Tylko o te pączki się martwię, co z nimi będzie jak w końcu przyjdzie mróz :-(



O tym, że zima przypominają tylko stada zgłodniałych łabędzi, które wiosną już rzadko tu zaglądają.




czwartek, 5 stycznia 2012

Zamiast śniegu... śnieguliczka i wyprawa na lodowisko.

Uciekając od wszechogarniającej szarości obserwuję  na wielu wrocławskich skwerach duże ilości śnieguliczki, która w tym roku naprawdę obrodziła. Myślałam, że to będzie zapowiedź śnieżnej zimy, ale jednak wyszło na to, że te białe kulki są zamiast śniegu. Jako dziecko uwielbiałam zrywać je i rozdeptywać na chodniku. Dopóki nie zaczęto mnie upominać, że to pokarm dla ptaków, że przeze mnie nie będą miały co jeść. Nie wiem, czy to prawda, czy może dorosłych denerwowało opóźnianie marszu i takie coś wymyślili. Nadal jednak lubię śnieguliczkę i cieszę się, że tej zimy zastępuje nam śnieg.






Coś na kształt śniegu można też znaleźć przy lodowisku:



Odrobina białego szaleństwa we Wrocławiu ;-)



środa, 4 stycznia 2012

Książka numer jeden.

Cebula i bursztyn pomagają Autorowi w wyprawie do pierwszych 20 lat swojego życia. Szczera do bólu, czasem nostalgiczna, czasem gorzka opowieść. Spowiedź dziecięcia wieku...



Cytat z książki:

"To, co po, jest zawsze tym, co przed. Na to, co nazywamy teraźniejszością, na to ulotne teraz-teraz-teraz, pada stale cień minionego teraz, tak że również drogę ucieczki do przodu, zwaną przyszłością, można przebiec jedynie na ołowianych nogach."

poniedziałek, 2 stycznia 2012

W nowym roku.

Dzisiaj we Wrocławiu 11 stopni w plusie. Ładny mi początek stycznia. Nowy rok zadziwia już na starcie, nie wiadomo, czego się po nim jeszcze spodziewać.
Ludzie robią jakieś noworoczne postanowienia, planują, marzą, zaczynają od początku...
A ja? Otóż nic z tych rzeczy. Może to źle, bo na nic nie czekam, nic mnie nie mobilizuje do działania...
Jedna akcja jednak przypadła mi do gustu - plan przeczytania w 2012 roku 52 książek ;-) Jedna książka na tydzień to w sumie nie tak dużo, więc plan całkiem realny. Dla mnie tym bardziej korzystny, że oderwie mnie od komputera i internetu, którego za dużo jednak w moim życiu.
Ponieważ temperatury wysokie, przedstawiam zdjęcia ze spaceru z ostatnich dni starego roku. Było ciepło i słonecznie. Niebo bez jednaj chmurki. Słońce odbijało się w stawie, lekko ośnieżone Karkonosze też. Podwójna światłość, podwójna radość.
Dla tych, którzy tęsknią za zimą nic nie mam na pocieszenie. Myślę jednak, że zima sobie jeszcze o nas przypomni.