piątek, 24 lutego 2012

Kolorowe kule.

Dzisiaj coś dla przełamania szarości. Zostałam wczoraj szczęśliwą posiadaczką lampek w kształcie kolorowych kul. Życzę Wam takiego kolorowego weekendu :-))


 

czwartek, 23 lutego 2012

Wodne odbicia.

Dzisiaj będzie trochę tak jak za oknem. Szaro i mokro.
Wszystko może dzisiaj zobaczyć swoje lustrzane odbicie. W kałużach przeglądają się ptaki, drzewa, niebo, pomniki i zyskują swoje drugie życie...




środa, 22 lutego 2012

Psia starość.

Nasza psina się starzeje. A raczej już się zestarzała. Pyszczek ma całkiem siwy, prawie nie słyszy, wzrok ma zamglony i ciężko jej się czasem podnieść. Ale ciągle ma w sobie tyle ciepła i miłości do nas. Ciągle widzę w jej oczach oddanie. Luka to członek naszej rodziny i ciężko pogodzić się z myślą, że kiedyś od nas odejdzie...






niedziela, 19 lutego 2012

Książka numer osiem...

Chyba każdemu czasem zdarza się sięgnąć po książkę z uwagi na okładkę. Mnie tak się zdarzyło przy okazji "Powrotu do domu" Natashy Radojčić-Kane. Mam swoją ulubioną tanią księgarnię, gdzie głównie zaopatruję się w książki Wydawnictwa Czarne, których nakład nie sprzedał się w poprzednich latach. Tym razem wybrałam jednak książkę nieznanej mi całkiem Serbki. Zauroczyła mnie ta okładka, ale wynikało to głównie z błędnej interpretacji tego, co przedstawia. Otóż wydawało mi się, że to oliwki i dopiero czytając książkę, gdy akcja przeniosła się do śliwowego sadu, zrozumiałam swój błąd. Cóż, nie czas na śliwki, ale mam za to czarne oliwki. Swoją drogą mój szwagier nazywa je właśnie śliwkami.


"Powrót do domu" jest debiutem książkowym autorki z 2002 roku. Ale nie wzięła się ona znikąd. Mieszka w Nowym Jorku i publikuje opowiadania np. w "The New York Times". 
Akcja książki toczy się w 1996 r. w Bośni i pokazuje historię Halida, muzułmańskiego żołnierza, który wraca z wojny do swej rodzinnej wioski. Człowiek poharatany przez wojnę, fizycznie i psychicznie szuka dawnego życia i próbuje odzyskać kobietę, którą kiedyś stracił. Bardzo pogmatwane wszystko w tym kraju. Pogmatwana historia, pogmatwane ludzkie losy. Wojna sprawiła, że ludzie, którzy przez setki lat żyli obok siebie, w normalnych stosunkach, bez względu na wyznanie i poglądy, przyjaźnili się i żenili się między sobą, stali się śmiertelnymi wrogami, stanęli po przeciwnych stronach barykady. Czy po takim czymś można jeszcze normalnie żyć? Nie wiem, jak tam jest teraz, ale jak widać w pierwszych latach po wojnie, nic tam nie było normalne.

Miłego niedzielnego popołudnia :-))



piątek, 17 lutego 2012

Wielki dzień!

Jako zagorzali miłośnicy nart biegowych i fani Justyny Kowalczyk mamy dzisiaj Wielki Dzień. Puchar Świata w narciarstwie biegowym w Polsce i to w naszych ukochanych Jakuszycach!
Oto kilka zdjęć zrobionych ostatnio w Jakuszycach przez Jacka. Justyna takich widoków dziś pewnie nie będzie miała, bo jest pochmurno i pada bez przerwy śnieg, ale wczujmy się w ducha tego miejsca ;-)
Trzymamy kciuki, żeby wszystko się udało!





czwartek, 16 lutego 2012

środa, 15 lutego 2012

Spacery.

Myślałam, że w tym roku już śniegu we Wrocławiu nie będzie. A jednak. W niedzielę jeszcze odbyłam spacer na mrozie, ale w słońcu, a dziś jest pochmurno, ale za to biało. Miasto tonie w korkach. Co jakiś czas dosypuje.


W niedzielę było tak:


A dzisiaj rano tak:






I Sokrates z tymi gołymi nogami pod śniegiem ;-)





niedziela, 12 lutego 2012

Książka numer siedem i niedzielny poranek z nutką cynamonu...



"Luty czterdziestego roku był wyjątkowo zimny i wszyscy mieli go już dość. Mówili, że wiosna przyjdzie późno, ale za to lato będzie bardzo ciepłe i słoneczne. Pogoda królowała we wszelkich rozmowach, także w szkole, kiedy nauczyciele zebrali się razem, mówili: "Ten luty jest straszny". Albo: "Takiego lutego już dawno nie było". Inni znowu: "W życiu nie przeżyłem czegoś takiego, żeby najkrótszy miesiąc był zarazem najdłuższy"."

To cytat z książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego "Bornholm, Bornholm". Czy nie macie wrażenia, że to samo można powiedzieć o lutym 2012?
Mamy jeden z najmroźniejszych poranków tej zimy, przynajmniej na Dolnym Śląsku. We Wrocławiu rano -22 stopnie.  Na rozgrzewkę więc serwuję kawę z cynamonem. I polecam książkę "Bornholm, Bornholm". Lektura wyborna. Pięknie skomponowana z dwóch historii, dwóch, zdawałoby się obcych sobie, odległych  w czasie i przestrzeni ludzi, których losy delikatnie się przenikają i splatają. Czy naszym życiem rządzi przypadek, czy nie da się oszukać przeznaczenia?
Bardzo dobra literatura. Myślę, że o panu Klimko-Dobrzanieckim jeszcze nie raz usłyszymy i miejmy nadzieję przeczytamy jego kolejne, równie dobre książki.
Zamarzyła mi się wycieczka na Bornholm ;-)

piątek, 10 lutego 2012

Jackowo.

Dzisiaj Jacek obchodzi imieniny :-))


 Kupiłam hiacynta (imię Jacek pochodzi od Hiacynt), ale nie zdążył zakwitnąć na tę okazję ;-)



Wszystkiego najlepszego, Kochany! Pięknego szusowania na nartach, zadowolenia z udziału w Biegu Piastów i ...wszystkiego, o czym sobie zamarzysz :-))

czwartek, 9 lutego 2012

Była kim była...



Dzisiaj ostatecznie pożegnaliśmy Wisławę Szymborską. Miejmy nadzieję, że tak jak powiedział w mowie pożegnalnej Michał Rusinek słucha teraz Elli Fizgerald, pijąc kawę i paląc papierosa.
Otworzyłam jeden z moich ulubionych tomików "Zmysł udziału" i postanowiłam tu zamieścić wiersz, który trafi się pierwszy na chybił-trafił. Trafiło się pięknie. Jak to dobrze,że znalazła się w tym zatrzęsieniu i że była tym kim była...


W zatrzęsieniu


Jestem kim jestem
Niepojęty przypadek
Jak każdy przypadek.  

Inni przodkowie
Mogli być przecież moimi,
A już z innego gniazda
Wyfrunęłabym,
Już spod innego pnia
Wypełzła w łusce.  

W garderobie natury
Jest kostiumów sporo.
Kostium pająka, mewy, myszy polnej.
Każdy od razu pasuje jak ulał
I noszony jest posłusznie
Aż do zdarcia.  

Ja tez nie wybierałam,
Ale nie narzekam.
Mogłam być kimś
O wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
Szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.  

Kimś dużo mniej szczęśliwym,
Hodowanym na futro,
Na świąteczny stół,
Czymś co pływa pod szkiełkiem.  

Drzewem uwięzłym w ziemi,
Do którego zbliża się pożar  

Źdźbłem tratowanym
Przez bieg niepojętych wydarzeń. 

Typem spod ciemnej gwiazdy,
która dla innych jaśnieje.  

A co gdybym budziła w ludziach strach,
Albo tylko odrazę,
Albo Tylka litość?  

Gdybym się urodziła
Nie w tym, co trzeba, plemieniu
I zamykały się przede mną drogi?  

Los okazał się dla mnie
Jak dotąd łaskawy.  

Mogła mi nie być dana
Pamięć dobrych chwil.  

Mogła mi być odjęta
Skłonność do porównań.  

Mogłam być sobą – ale bez zdziwienia,
a to by, oznaczało,
że kimś całkiem innym.

(W.Szymborska)

środa, 8 lutego 2012

Bielszy odcień bieli.

Pewna niemoc złożyła mnie do łóżka. Przeglądam więc zdjęcia i tęsknię za śniegiem, który pozostaje daleko. Poprzedni post był taki szary, więc potrzebuję to jakoś przełamać.
Wybrałam jeszcze kilka dni z Gór Izerskich. Chce mi się kolorów, ale ta nieskazitelna biel w połączeniu z błękitem nieba też przynosi radość.