Według mnie jego największą ozdobą jest klasycystyczny pałac z końca XVIII wieku wraz z pięknym parkiem w stylu angielskim (80 ha!). Mimo że pałac nie popadł po wojnie w ruinę, do świetności mu daleko. Mieści się w nim zespół szkół przyrodniczych.
Pałac jest imponujący. Zarówno od strony dziedzińca, jak i od strony parku.
Na dziedzińcu znajdziemy również ciekawą rzeźbę boksera:
I koni:
W lesie natknęliśmy się na zdewastowany grobowiec hrabiostwa Maltzanów. Smutny widok:
W pobliżu pałacu znajdują się ruiny zamku książąt oleśnickich z XIV wieku. Można je zobaczyć tylko z odległości, gdyż ruiny grożą zawaleniem.
W Miliczu również znajduje się jeden z kościołów łaski
Niestety nie udało nam się zobaczyć jego wnętrza, bo akurat rano i popołudniu trafiliśmy na mszę ;-)
A oto rynek milicki. Kolorowy i zadbany.
Bardzo ładnie napisane jest o Miliczu tutaj .
Swoją drogą postać Marii Maltzan bardzo mnie zainteresowała i zamierzam przeczytać jej autobiografię, może więc coś jeszcze o niej napiszę na blogu.