"Powrót do domu" jest debiutem książkowym autorki z 2002 roku. Ale nie wzięła się ona znikąd. Mieszka w Nowym Jorku i publikuje opowiadania np. w "The New York Times".
Akcja książki toczy się w 1996 r. w Bośni i pokazuje historię Halida, muzułmańskiego żołnierza, który wraca z wojny do swej rodzinnej wioski. Człowiek poharatany przez wojnę, fizycznie i psychicznie szuka dawnego życia i próbuje odzyskać kobietę, którą kiedyś stracił. Bardzo pogmatwane wszystko w tym kraju. Pogmatwana historia, pogmatwane ludzkie losy. Wojna sprawiła, że ludzie, którzy przez setki lat żyli obok siebie, w normalnych stosunkach, bez względu na wyznanie i poglądy, przyjaźnili się i żenili się między sobą, stali się śmiertelnymi wrogami, stanęli po przeciwnych stronach barykady. Czy po takim czymś można jeszcze normalnie żyć? Nie wiem, jak tam jest teraz, ale jak widać w pierwszych latach po wojnie, nic tam nie było normalne.
Miłego niedzielnego popołudnia :-))
Rozumiem, że polecasz?
OdpowiedzUsuńbo zaciekawił mnie temat, zwłaszcza, że mam zaprzyjaźnioną bałkanistkę, która Bośnię uwielbia.
I jeszcze proszę o namiary na księgarnię, koniecznie!
bardzo oliwkowo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jest dobre zakończenie, bo jakoś wszędzie w koło widzę ostatnio ciemne kolory.
OdpowiedzUsuńCytat dwuznaczny...
Ale przyszła mi ochota na śliwki :-))
OdpowiedzUsuńa ja właśnie nie lubię oliwek, ale za to śliwki bardzo. Mam w domu mały sad - w tym kilka śliwek węgierek i w ubiegłym roku obrodziły chyba potrójnie, bo wszystkim rozdawaliśmy śliwki :)
OdpowiedzUsuńikroopko, polecam tę książkę, choć może nie tak bardzo jak poprzednie. Ciekawe, co by o niej powiedziała Twoja zaprzyjaźniona bałkanistka.
OdpowiedzUsuńNamiar na księgarnię. Przypuszczam, że możesz ją znać. Nazywa się Dedalus. Mają dwa sklepy: jeden na Ruskiej 2, a drugi na Świdnickiej przy przejściu podziemnym.
Iva, bo ja uwielbiam oliwki ;-)
Heidi, niestety, nie ma ta książka dobrego zakończenia. Więc może na razie nie czytaj jej.
Dag, można się poratować suszonymi ;-) A oliwki z zalewy, prawie jak świeże ;-)
Jagoda, to musi być piękne, mieć swój śliwkowy sad. I w dodatku węgierkowy. Takie powidła ze śliwek z tego sadu muszą być przepyszne.
Pozdrawiam :-))
Ale zdjęcie, super zestawienie. A ostatnio jadłem pastę oliwkową i już tęsknię za tym smakiem :)
OdpowiedzUsuń