środa, 11 stycznia 2012

Książka numer trzy,

Zainspirowana cytatami na blogu Ady zakupiłam książkę, nieznanego mi dotąd węgierskiego pisarza Sándora Máraiego "Księga ziół". I teraz czytam ją od początku, od końca, od środka, na wyrywki... Po nieco dołującej książce o Turcji, to dla mnie doskonała odtrutka.
Przepiękny zbiór mądrości, przemyśleń, porad. Oprócz takich o przyjaźni, miłości, sztuce, życiu znajdziemy też zapiski o zaletach jedzenia marchewki czy tartego jabłka przed śniadaniem ;-) 






Oto jedna z refleksji Máraiego, która uderzyła mnie swoją trafnością dzisiaj rano:


O krytycznych dziesięciu minutach

Każdy wiek, każdy okres życia, ba, każdy dzień ma swoje krytyczne dziesięć minut, kiedy to wszystko, co do tej pory cierpliwie znosiłeś, a wiec: twoja praca, twoje otoczenie, twoje niespełnienia, twoje pragnienia i twoja własna natura - naraz, ni stąd, ni zowąd, wydaje ci się nie do zniesienia. Jest to kryzys potężny niczym eksplozja. Pochylasz się nad swoją pracą i raptem odczuwasz niedoskonałość tego, co dotychczas zrobiłeś, a także nieznośną beznadziejność skali  i zakresu oczekujących cię zadań. Pochylasz się nad swoim życiem i w błysku jednej chwili, niczym topielec, widzisz w skondensowaniu to wszystko, do czego byłeś zbyt leniwy, tchórzliwy, zakłamany lub samolubny, a co teraz zagraża wezbraniem i uduszeniem.
Ten kryzys, tych dziesięć minut, te zagrażające życiu i pracy chwile powracają z upływem lat, jeszcze bardziej zapalczywe. Zdarza się, że wracają co dzień. Powinieneś w takich razach pamiętać, że kryzysy wiążą się z czasem; patrz uważnie na wskazówkę serca i zegarka. Jak ktoś, kogo męczy atak, a on wie, że ataki również mają swój odmierzony rytm. Zaprzestań na krótko swojej pracy, rozluźnij surowy porządek dnia, spróbuj być niedbałym i pokornym. Dziesięć minut minie. Praca i życie, dopóki coś was łączy, pozostaną.

Skoro już odkryłam tego pisarza, myślę, że sięgnę również po inne jego książki. Może jego znawcy coś szczególnie mi polecą? Widziałam, że ostatnio pojawiła się na rynku wydawniczym jego książka "W podróży".



7 komentarzy:

  1. o! ja mam chyba swoję krytyczne 10 minut właśnie teraz. Ale to chyba wina pogody, braku słońca, czasu i ogólnie panującej aury!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie kupiłaś? nabieram ochoty;)
    i przy okazji - nie zlikwidowałabyś weryfikacji obrazkowej?
    czasem zapominam o niej, wciskam 'publikuj' i komentarz leci w niebyt;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jagoda, ja mam czasem te 10 minut dużo dłużej. Do porad autora dodałabym jeszcze poczytanie dobrej książki, obejrzenie dobrego filmu i ciepłą, aromatyczną kąpiel ;-) Mnie pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  4. ikroopko, zakupiłam na allegro ;-)
    Zaraz rozprawię się z tą weryfikacją obrazkową, też mnie to denerwuje na innych blogach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę :) Niech pomaga w złych chwilach i "krytycznych dziesięciu minutach". To taki współczesny Seneka czy raczej Marek Aureliusz ("Rozmyślania" tegoż ostatniego też lubię czytać, gdy potrzeba mi dystansu do życia).

    Maraiego lubiłam jeszcze "Żar" - maleńka książeczka i jednocześnie ciężka od oczekiwania, od niewypowiedzianych słów, od mijającego czasu. Inne są "Wyznania patrycjusza". "Występ gościnny w Bolzano" - nie podobał mi się ani trochę, zupełnie do mnie nie trafił - może czytałam w złym czasie, może spodziewałam się czegoś innego. Ale za to "Magia" (zbiór opowiadań) to Marai, jakiego lubię najbardziej.
    A teraz muszę poszukać "Dzienników".

    Ja teraz jestem całkowicie i nieodwołalnie pod wrażeniem innej książki - Witkiewicza "Listów do syna". Troszkę o nich dziś piszę. Jestem oczarowana i stracona dla świata ;) Ale to prawdziwa "cegła", więc mogę Ci ją polecić może na urlop czy kilka dni wakacji. To moje największe odkrycie ostatnich miesięcy, właśnie Witkiewicz-ojciec. Już wiem, że moje poszukiwania pójdą w tym kierunku - jego myśli o sztuce, korespondencja ze współczesnymi. Wyjątkowo dobrze wpisała się jego myśl w moje ostatnie poszukiwania... sensu. Ale to bardzo indywidualne i nie wiem, czy mogę polecić z takim przekonaniem jak "Księgę ziół". Tymczasem wracam do moich lektur - ale na pewno będę Cię odwiedzać :)

    A gdybym nie miała dostępu do internetu w najbliższych dniach (czego trochę się obawiam w związku ze spektakularnym atakiem zimy), to pozwól, że już dziś złożę Ci najserdeczniejsze życzenia urodzinowe - tradycyjnie skondensowane do samej esencji, czyli: zdrowia i miłości :)
    Jak mawiał Witkiewicz: "niech Twoje dni będą jasne"!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ado, dziękuję Ci bardzo za pamięć i piękne życzenia :-) Już od Twoich słów robi się jasno :-)
    Czytam właśnie u Ciebie o listach Witkiewicza i na pewno zgodnie z Twoim poleceniem sięgnę po tę książkę w czasie dłuższego wolnego.
    Pozdrawiam :-))

    OdpowiedzUsuń
  7. Mądry facet - zwłaszcza ta dedykacja - można mieć setkę znajomych ale przyjaciół i osób naprawdę bliskich to tyle co On pisze... dwóch trzech i ze dwie trzy kobiety.
    Pewnie sięgnę, w wolnych chwilach... jak będą...
    Ja nawet tych 10 minut nie mam...

    OdpowiedzUsuń