poniedziałek, 23 stycznia 2012

Książka numer pięć...

"Minotaur" Benjamina Tammuza  to moje wielkie odkrycie. W zasadzie nie znam literatury izraelskiej; poza Ozem i Keretem dotąd nie potrafiłam nikogo z kręgu tej literatury wymienić. "Minotaur" jest rewelacyjny. Piękna historia o miłości napisana w konwencji powieści szpiegowskiej. Doskonale skomponowana. Czyta się jednym tchem. Ciekawe jest również tło historyczne, obiektywne spojrzenie na konflikt izraelsko-palestyński.  Jeśli ktoś ma niewiele czasu, a  jednocześnie czuje potrzebę zanurzenia się choć na chwilę w dobrej literaturze, to książka dla niego.



6 komentarzy:

  1. Izraelska literatura, jak na tak młode państwo i niewielka liczbę ludności może zafascynować klasą literacką, wyjątkowością, a zarazem uniwersalnością.
    Ze swej strony, chcę polecić jeszcze: A.B. Yehoshua, S.Y. Agnon ( Nobel w 1966),Aharon Appelfeld, David Grossman, a z poetów np. Byalik, Yehuda Amichai.

    Ale to mój subiektywny wybór :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jest też to, ci twórcy piszą, lub pisali, w nowohebrajskim, języku, który nawet w Izraelu nie jest dla wszystkich znanym :)
    Nie przeszkodziło to im znaleźć poczytności i uznania w świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czarku, dziękuję. Poszukam polecanych przez Ciebie autorów, bo rzeczywiście czuję się zachęcona po lekturze "Minotaura". I wstyd mi, że nie znam choćby Noblisty z 1966 r. S.Y. Agnona.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. przyznam bez bicia, ze nie znam :-)
    Ale już wpisane w notesiku, gdzie zapisuję polecane przez blogowiczki ksiązki i filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jagoda, polecam, warte poznania :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniała literatura, słyszałem same dobre słowa. Przeczytam.

    OdpowiedzUsuń