poniedziałek, 3 stycznia 2011

2011 - Rok Czesława Miłosza

Już trzeci dzień roku poety. Śpieszę więc i ja z obwieszczeniem tego na moim blogu, zamieszczeniem jednego z ulubionych wierszy i nostalgicznym wspomnieniem mojej obecności na spotkaniu z Miłoszem w 1999 roku.

"Piosenka na jedną strunę"

Dar natchnienia niepowrotny, 
W jakiś wieczór ciepły, słotny, 
Zrozumiałem, że jestem samotny.

Przechodziłem pod ulic lipami,
Deszcz mył oczy ciężkimi kroplami, 
Dobry deszczu, nie umiałbym łzami.

Więc to jest ta wielka dojrzałość, 
Trochę mądrość, trochę żałość, 
Życia własnego niedbałość?

Ostatni tramwaj zazgrzytał, 
Obłok na wschodzie mnie witał, 
Jakbym o sobie gdzieś czytał.

Już zapomniany, miniony, 

Na most wracam jeszcze zamglony, 
Obłok w górze jak gołąb trafiony.


I zawsze, dziecinny czy siwy, 
Pytam, czy ktoś Sprawiedliwy
Chce, żebym nie był szczęśliwy?

Czy dlatego, żebym księgi pisał
Albo żebym milcząc świat kołysał, 
Innych ludzi uśmiechem uciszał?

Fala na Wiśle powiała, 
Ostatnia się złuda rozwiała, 
Miłość stygła, nienawiść zetlała.

Nie pragnącym trudniej księgi pisać, 
Zamyślonym trudniej świat kołysać, 
Trudniej serce samotne uciszać.

Pierwsze słońce jaskółki spotyka, 
I z wyrazów biednego języka
Mała, śmieszna piosenka wynika:

W zielonej dąbrowie, 
Spali trzej królowie, 
Dzięcioł stukał.

Obudzili się, siedli, 
Złote jabłka jedli
Kukułeczka wołała.


                                                                    (Warszawa, 1938)
                                                                



W "Piesku przydrożnym" jest takie małe arcydziełko pt. "Krzyś". Utwór napisał Miłosz na wieść o śmierci Christophera Robina Milne'a, pierwowzoru Krzysia w książce jego ojca A.A. Milne'a. Oto przepiękny fragment:

Ja Kubuś Puchatek, nagle muszę rozmyślać o sprawach za trudnych dla mego małego rozumku. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co tam jest za naszym ogrodem, w którym zamieszkaliśmy ja, Prosiaczek, Królik i Kłapouchy z naszym przyjacielem Krzysiem. To znaczy my mieszkamy tutaj dalej i nic się nie zmieniło, i właśnie zjadłem z baryłeczki miodu moje małe co nieco, tylko Krzyś odszedł na chwilę. Sowa Przemądrzała mówi, że zaraz za naszym ogrodem zaczyna się Czas, a to jest taka studnia strasznie głęboka, w którą kiedy tylko ktoś wpadnie, leci i leci w dół, aż nie wiadomo, co się z nim potem dzieje. Martwiłem się trochę o Krzysia, żeby tam nie wpadł, ale wrócił i wtedy zapytałem go o tę studnię. „Puchatku- powiedział- byłem w niej i spadałem, i zmieniałem się spadając, nogi zrobiły mi się długie, byłem duży, nosiłem spodnie do ziemi i broda mi urosła, potem posiwiałem, zgarbiłem się, chodziłem o lasce i wreszcie umarłem. Pewnie to wszystko mi się tylko śniło, bo było jakieś nieprawdziwe. Zawsze dla mnie prawdziwy byłeś tylko ty, Puchatku, i nasze wspólne zabawy. Teraz już nigdzie nie odejdę, nawet gdyby zawołali mnie na podwieczorek”.

I jak tu nie kochać Czesława Miłosza? ;-)





2 komentarze:

  1. Anito, jaka wspaniała literacka uczta! Zaczytałam się... Wiesz, jak lubię Miłosza, choć ciągle zbyt mało o nim wiem, za mało czytałam. Pocieszam się, że dzięki temu czeka mnie jeszcze wiele odkryć i zachwyceń jego poezją. Ten uroczy kawałek prozy o mieszkańcach Stumilowego Lasu/ albo o śmierci przeczytałam dopiero przed kilkoma dniami - jak dobrze odnaleźć go u Ciebie.

    I mimo, że tak bliski, nigdy nie byłam na spotkaniu z nim. To chyba jeden z najsmutniejszych zbiegów okoliczności - tym bardziej, że kiedyś mieszkałam przez kilka miesięcy przy tej samej ulicy i nawet nie wiedziałam, że on też, ignorantka - nie mogę sobie tego darować. Potem wyjechałam do Francji... i mam jeszcze tylko w pamięci obraz konduktu pogrzebowego. Chodzę odwiedzać go czasem na Skałkę.
    Zresztą Herberta też nigdy nie poznałam - trudno o większą ironię losu.

    Dziękuję za to piękne wspomnienie!
    A gdzie było to spotkanie z nim? (Jak ja zazdroszczę tego autografu, no muszę się do tego przyznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ado, na spotkaniach z Miłoszem byłam dwa razy. To, na którym zdobyłam autograf, odbyło się w ramach wrocławskich targów książek - Promocji Dobrych Książek. To były szczęśliwe czasy bez internetu, gdy na takie spotkanie można było wyznaczyć niedużą salę i spotkanie było kameralne, bo przychodzili tylko wtajemniczeni.
    Drugie spotkanie z Miłoszem, okazji nie kojarzę, choć było huczniejsza, w Auli Leopoldina na Uniwersytecie Wrocławskim. Bardziej zapamiętałam, że przed wykładem Miłosz minął mnie na ulicy, był na wyciągnięcie ręki ;-)
    Każdy ma swoich idoli. Niektórzy wzdychają do Beckhama czy innego Pattisona, a ja wzdychałam do Miłosza.
    A autograf. O tak, to moja wielka duma :-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń