Ostatnie wiązanie butów:
Start:
Oni się męczyli na bardzo trudnej górskiej trasie, a dla mnie została cisza i piękne widoki na góry:
Jednak nie za długo posiedziałam na ławeczce. Gnało mnie do Jedlinki, do pałacu, który odwiedziłam kiedyś, jeszcze zanim ktokolwiek myślał o jego remoncie. Tym bardziej, że kusił szyld z napisem Browar ;-)
Okazało się, że nowe spotyka się tu ze starym, odremontowane z ruiną. I ma to swój urok i smak w tym wypadku:
I browar też jest:
Piwo pszeniczne najlepsze jakie kiedykolwiek piłam :-)
Jacek szczęśliwie dobiegł, z burmistrzem rękę sobie uścisnął ;-)
W górskim potoku się wykąpał:
I wróciliśmy do Wrocławia.
Pozostały piękne wspomnienia z półmaratonu w Jedlinie.