środa, 21 września 2011

Wycieczka rowerowa do Trzebnicy cz. 2


W drodze powrotnej najciekawszym punktem okazała się  Zawonia. Miejscowość gminna, w której od razu w oczy się rzucają dwa kościoły, położony w bliskim sąsiedztwie. Naszą uwagę zwrócił ten, o którym milczą przewodniki. Znalazłam jedynie, że to klasycystyczny kościół ewangelicki z przełomu XVIII i XIX wieku.
Na pierwszy rzut oka zwykły kościół




 Jednak to co mieści się w środku wszystkich może zadziwić. Z jednej strony zakład krawiecki....

... a w nawie głównej sala gimnastyczna!

Napis mówi wszystko.To nie kościół, a sala widowiskowo-rekreacyjna.



Po opuszczeniu Zawoni otaczały nas wyjątkowo malownicze widoki:


Kolejnym punktem naszej wycieczki był pałac w Boleścinie. Można go zobaczyć tylko przez płot. To kolejna własność prywatna, w której nic się nie dzieje. A pałacyk jest ładny, ma potencjał. Pochodzi z przełomu XIX i XX w., a przylegający do niego park z końca XVIII w.



 Na koniec jeszcze smaczki ze Skarszyna, słynącego głównie z rezerwatu Las Bukowy (trzeba się tam wybrać za kilka tygodni, jak buki nabiorą kolorów ;)
W XVIII w. odkryto tu lecznicze źródła i do przełomu XIX i XX Skarszyn był wsią uzdrowiskową.
Z ciekawszych obiektów  do dzisiaj zachowała się część zespołu pałacowego.



 Potem już ostro pedałowaliśmy do samego Wrocławia. W sumie pokonaliśmy 67 km. Ufff...
Taką oto wycieczką pożegnaliśmy lato. Czy będą jesienne wycieczki? Pewnie już nie takie długie, bo zaczyna się szkoła Jacka, a wraz z nią czas moich samotnych weekendów.