"Jakie te dni są tutaj [za miastem] długie. Jeden dzień jest tu tak długi, jak tydzień w Paryżu. Ludziom wydaje się, że życie jest tak krótkie, iż trzeba w nim zmieścić jak najwięcej. Dla mnie najwięcej dzieje się wtedy, kiedy nic się nie dzieje. Jeden dzień tutaj jest naprawdę kawałkiem życia. Co wart jest dzień, w którym ani przez chwilę nie można pomyśleć lub móc całkiem nie myśleć. Życie coraz to bardziej zamienia nas na istoty myślące do połowy, operujące strzępami, na myślących gałganiarzy. Przeciętna inteligencja człowieka współczesnego, mnie samego, przypomina raczej potłuczoną mozaikę, jakieś niesamowite puzzle, niemożliwe niemal do złożenia w jedną całość. Fragmenty bywają olśniewające, ale brak im tego ośrodka, tego kawałka, od którego można zaczynać budowę całości. I gdy nie wiadomo, co z tych myśli złożyć, odkąd zacząć składankę, człowiek ucieka od nich."
Andrzej Bobkowski, "Szkice piórkiem"
Ten cytat za mną chodzi. Miasto, mimo że latem nieco mniej zatłoczone, nie jest łatwe do życia. I mam dokładnie takie odczucia, jak Bobkowski. Czas za szybko tu płynie, nie ma kiedy usiąść i pomyśleć, albo na odwrót - wyłączyć myślenie. Urlop był za krótki, choć właśnie w oddali od miasta. Chyba dlatego tak potrzebny mi ten blog, żeby się zatrzymać. Zostawiam tu zatem parę czerwcowych obrazków znad Bałtyku.