Grypa mnie położyła do łóżka i zmusiła do przerwania szalonego przedświątecznego biegu...
Ma to swoje dobre strony. Zatrzymałam się, zastanowiłam, wyciszyłam. Gorączka nie pozwalała mi przez jakiś czas czytać i myśleć, przeszłam więc taki sobie rodzaj detoksu ;-) Teraz będę mogła myśleć jaśniej i dostrzec to, co w tych nadchodzących świętach najpiękniejsze: spotkania z bliskimi :-) Reszta jest tylko dodatkiem...
I ja z grypą - witaj w klubie :-))) Nigdzie się nie śpieszmy - nie warto :-o
OdpowiedzUsuńzdrówka zatem!a do Twych dzisiejszych słów nie mam nic do dodania..niestety,dla niektórych ów dodatek to cała kwintesencja grudnia/
OdpowiedzUsuńAnioł cudny:)
Dobrze że mnie nic nie wzięło,zdrowiej!!!
OdpowiedzUsuńJa mam katar że ho,ho. Mogę robić za Rudolfa. Dziecię moje w łóżku leży, Zobaczymy, czy nas lekarz przyjmie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie wzięło w ubiegłym tyg., ale krótko.
OdpowiedzUsuńSzybkiego całkowitego powrotu do zdrowia Manitou! :)
O.
Mnie też dorwało przeziębienie. Nie odpowiedni czas choroby sobie wybrały :(
OdpowiedzUsuńczasem taka chroba, to znak od organizmu, żeby się zatrzymać!!
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba, szkoda, że w chorobie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, reszta jest tylko dodatkiem. Zdrówko niech wraca jak najszybciej do Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę. Już czuję zapach pierników :)
OdpowiedzUsuńI bez grypy nie uczestniczylabys w tym biegu swiatecznym pewnie:-). Duzo dobrego dla Ciebie, zdrowia i radosnych swiatecznych dni.
OdpowiedzUsuńAle jemioła! :)
OdpowiedzUsuńCudna!
I może ta choroba była "potrzebna" właśnie po to by się na chwilę zatrzymać :-)
Takie zmiany perspektywy zawsze są dobrą lekcją. Wszystko widzi się wyraźniej, skala ważności.
OdpowiedzUsuńZdrowia, Anito, i radości z tego, co najważniejsze :)
Jemioła do pereł podobna :)