W tym roku spędziliśmy długi sierpniowy weekend w Katowicach. Byli tacy, którzy się śmiali z naszego wyboru. Bardzo by się zdziwili, jak dobre to miejsce do aktywnego wypoczynku. Katowice mnie zaskoczyły. Sama dotychczas znałam je głównie z widoków z autostrady A4. Tymczasem okazało się, że ponad połowa tego miasta to... lasy. Zatem zwiedzaliśmy głównie na rowerach, większość trasy pokonując w starym bukowym lesie. Było cudownie.
Jednak najbardziej zafascynował mnie zabytkowy Nikiszowiec. Zachwycające osiedle z familokami, pomalowanymi na czerwono oknami, nadwieszkami łączącymi domy, brukowanymi ulicami. Nasi mili przewodnicy nie dali mi za dużo czasu na fotografowanie, poniżej zatem niewiele zdjęć i niezbyt udane, ale może zachęcą kogoś do odwiedzin tego miejsca.
Jeśli ktoś chce więcej poczytać o Nikiszowcu odsyłam tu i tu
Uliczki z czerwonymi budynkami - przepiękne.
OdpowiedzUsuńAga, to miejsce ma naprawdę swój klimat. Spacer tymi uliczkami to przyjemność. Miło, że coś tam się dzieje, że remontują te budynki i położyli bruk, który zastąpił niezbyt pasujący tu asfalt. To osiedle można by porównać do naszego Sępolna, to też były domy dla robotników.
OdpowiedzUsuń