Śniegu wokół coraz więcej. Jednak Wrocław ma na to sposób. Przynajmniej z Rynku śnieg znika. Wszystko zebrane na kupki. Pewnie już to wywieźli, ale przez chwilę dzieci miały zabawę.
A tak wyglądała moja ulica dziś rano i do godz.12 niewiele się zmieniło:
Pierwsze zdjęcie przypomina mi 'jako żywo' sytuację z lutego tego roku, tylko nie we Wrocławiu, a w Lądku:)
OdpowiedzUsuńI jak lubię zimę, tak marzę, żeby śnieg już przestał padać, słońce się pokazało i można było wyjść na dłużej z domu, nie mówiąc o jeżdżeniu po mieście...
Słyszałam, że w Bułgarii ponad +20 stopni. To jest temperatura dla mnie ;-) Przy całym uroku zimy też tęsknię za ciepłem.
OdpowiedzUsuńA ja powinnam chyba się była urodzić gdzieś nad Morzem Śródziemnym zważywszy jak źle znoszę zimę... Podoba mi się taka słoneczna, mroźna, ale wtedy i tak marznę. Już nawet przeprowadziłam pod tym kątem poszukiwania genealogiczne i... nic, żadnych oficjalnych południowych powiązań. Ale wymyśliłam sobie, że pewnie było to coś mniej oficjalnego ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście krakowski rynek wygląda nieporządnie... ale jak uroczo z tymi pagórkami śniegu.
Ciekawe co będzie w lutym:)
OdpowiedzUsuńW lutym we Wrocławiu to pewnie już wiosna będzie :)
OdpowiedzUsuńA u mnie... wolę nawet nie myśleć - czasem śnieg utrzymuje się tutaj jeszcze długo w marcu...
Ado, oby to były prorocze słowa :-) To by było wspaniałe, gdyby wiosna zawitała już w lutym. Nie tylko we Wrocławiu, ale i w Twoim podkrakowskim zakątku :-)
OdpowiedzUsuń