wtorek, 13 grudnia 2011

O świcie. Dla J.

"Jaka urocza przechadzka! Niebo czyste, wschodzące słońce, barwy żywe, wszystkie kontury wyraźne, prócz mglistego jeziora bez granic. Trochę białego szronu na łąkach przydaje szpalerom zielonego bukszpanu metalicznej żywości, a całemu pejzażowi, na razie bez liści, tonu młodości, świeżości, zdrowia. (...) Powietrze poranka wlewa nową i promienną siłę do żył, przenika do szpiku kości. Jeśli każdy dzień jest powtórzeniem życia każdy świt podpisuje niejako nowy kontrakt z istnieniem. O świcie wszystko jest świeże, łatwe, lekkie, jak dzieciństwo. O świcie prawda duchowa jest jak powietrze, bardziej przezroczysta, a organy człowieka, jak młode liście, chciwiej wchłaniają światło i eter, mniej zaś biorą elementów ziemskich. Jeśli noc i wygwieżdżone niebo mówią o kontemplacji, o Bogu, wieczności, nieskończoności, jutrzenka jest godziną projektów, chęci, rodzącego się działania."
                                                                                                  H.-F. Amiel "Dziennik intymny"











9 komentarzy:

  1. Pięknie... jak ja czekam na taki mrozek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne klimaty, ja o tej porze spię, i ile tracę, dopiero teraz widzę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed chwilą przeglądałam wiersze z "Nieobjętej ziemi" Miłosza i przypadkiem (?) znalazłam wiersz zatytułowany właśnie tak. "O świcie". Czy znasz? Zapiszę go tutaj dla Ciebie:

    O jakże trwałe. O, jak potrzebujemy trwałości./
    Światłem nasyca się niebo przed wschodem słońca./
    Lekko różowieją gmachy, mosty i Sekwana./
    Byłem tu kiedy ta, z którą idę nie urodziła się jeszcze/
    I miasta na dalekiej równinie stały nienaruszone/
    Zanim wzbiły się w powietrze pyłem nagrobnej cegły,/
    I mieszkali tam ludzie, którzy nie wiedzieli./
    Rzeczywista jest dla mnie tylko ta chwila o świcie./
    Żywoty, które minęły są niepewne jak ja dawny./
    Zaklęcie rzucam na miasto, prosząc, żeby trwało.


    ***

    U Ciebie, Anito, inne miasto, inny świt - ale może podobna potrzeba trwałości.
    I ja też "zaklęcia rzucam na miasto, prosząc, żeby trwało".

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyszku, u nas zawitał już kilka razy taki mrozek. Dziwię się, że nie dotarł jeszcze na Warmię ;-)

    ikroopko, warto, naprawdę warto! Tym bardziej, że ten świt teraz jest bardzo późno.

    Ado, wiersz Miłosza znam, ale miło, że mi go przypomniałaś. Miasto i rzeka inne, ale jakże to podobnie o świcie wygląda. Wrocław był już w ruinie, ale teraz już chyba działa takie zaklęcie i będzie trwało.

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. świt i zmierzch to najbardziej obiecujące pory doby - dzień jest pełen gonitwy, a noc zmęczenia. Za to świt niesie zawsze nieograniczoną ilość szans.

    Zawsze budzę się przed świtaniem i witam dzień filiżanką (lub kubkiem w pracy) kawy.

    OdpowiedzUsuń
  6. makroman, pięknie powiedziane ;-)
    Miło obudzić się przed świtaniem, gdy pozostali domownicy śpią, najwyżej pies czy kot przyjdzie się połasić, można wtedy uporządkować myśli, plany na cały dzień, może nawet zobaczyć wschód słońca (wśród wysokiej zabudowy miejskiej to trudne). Kawa jest niezbędna w tej chwili, to prawda ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż tyle romantyzmu, z prozy pozostaje poranne palenie w piecu, żeby rodzina miała ciepło gdy wstanie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam przez przypadek, a tutaj takie piękne zdjęcia, pierwsze urocze, pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Heidi, dziękuję bardzo za odwiedziny i miły komentarz :-) Również zajrzałam na Twojego bloga i myślę, że będę go odwiedzać ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń