Robiłam ostatnio porządki w swoich zdjęciach i zajrzałam pod datę 30.11.2010. Patrząc dziś za okno, trudno uwierzyć, że tego dnia rok temu śnieg tak zasypał Wrocław, że trzeba go było z Rynku wywozić ciężarówkami. Dzisiaj spotkamy jeszcze liście na drzewach, czasem nawet zielone, gdzieniegdzie wiszą owoce. A rok temu...
Dzisiaj na próżno szukać bieli, no może w śnieguliczce...
Albo w oszronionych liściach...
Częściej jednak spotkamy takie kolory...
Nie, żebym tęskniła za śniegiem. To tylko taka refleksja o tym, jaki ten świat zmienny, różny, zaskakujący...
A ja czekam w śnieg, koniecznie.
OdpowiedzUsuńTeż nad tym kiedyś myślałam, bo u nas było zupełnie tak samo rok temu i teraz:-).
OdpowiedzUsuńZbyszku, prognozy mówią, że się doczekasz wkrótce tego śniegu ;-)
OdpowiedzUsuńAga, a gdzie Ty teraz jesteś? Jeśli już w Izraelu, to nie dziwię się, że jest tam tak samo jak w zeszłym roku ;-)
OdpowiedzUsuń