Nie, nie będzie o filmie Vittorio de Sici, choć film był równie smutny, jak ja dzisiaj :-(( Mój rower nie był może jakimś cudem techniki ani okazem piękna, ale był mój i byłam do niego przywiązana. Przejechałam nam kilkaset kilometrów i miałam do niego wielki sentyment. A teraz... nie ma go. Dzisiaj rano Jacek wyszedł na korytarz i woła, że nam rower ukradli. Na początku myślałam, że to taki żart. Ale to nie był żart, tylko najprawdziwsza prawda. Zazwyczaj trzymamy rowery w domu, ale od tygodnia mój musiał stać na korytarzu z racji malowania. I to był błąd. Niech to będzie przestrogą dla innych. Nie myślcie, że macie tak kiepski rower, że nikt go nie zechce. Ja tak myślałam, ale jednak komuś się przydał. Pewnie teraz ten ktoś pije nalewkę za mój rower. Ehh.
Podłość ludzka nie ma granic!!! A rower dla cyklisty rzecz święta.
OdpowiedzUsuńJak chce się pić, nie ma świętości :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam swój rower, a większość moich wpisów jest związanych albo z rowerowa wyprawą albo wędkarską. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko współczuć straty.
OdpowiedzUsuńA ja nawet samochodu nie zamykam ... ale to zależy gdzie się mieszka.
OdpowiedzUsuńChoć jak byłem dzieciakiem to mi taką PRLowską fatalną imitację kolarzówki ukradziono - po kilku miesiącach milicja złodziei wyłapała a rower się znalazł - ale straszliwie zmasakrowany.
Pociesz się że w Norwegii też kradną rowery, a jak się nie uda ukraść to demontują na części.
Jacku, dziękuję za komentarz. Cyklista cyklistę zrozumie ;-)
OdpowiedzUsuńmakroman, jakoś mnie to nie pociesza.
Wiem, też w ten sposób straciłam jeden i to ulubiony!
OdpowiedzUsuńSZOK!
OdpowiedzUsuńPrzykre to bardzo.
Mam nadzieję,że następca tego roweru będzie równie przyjemnym towarzyszem wypraw.
ikroopko, oby to nie stało się tradycją we Wrocławiu, że każdy traci co najmniej jeden rower.
OdpowiedzUsuńAga, a może się odnajdzie ten, zgłoszone na policję... (naiwność ;-)). W innym przypadku znajdziemy godnego następcę.
Tak na marginesie, okradli mi wczoraj piwnicę, roweru nie było, tylko stare kafelki i farby:(
OdpowiedzUsuńZbyszku, widać sezon złodziejski trwa. Współczuję, ale dobrze, że rower jest ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro... Coś takiego naprawdę może wytrącić z równowagi. Strasznie przykra sprawa - i jeszcze rower, towarzysz tylu wypraw i wycieczek, wartość materialna nie ma tu znaczenia. Ja właściwie nie przywiązuję się do rzeczy, może tylko dwa wyjątki bym tu widziała: moje książki i... mój rower.
OdpowiedzUsuńAdo, witaj ponownie :-) Ta strata wytrąciła mnie na długo z równowagi. Na razie nic się nie zmieniło, nie mam roweru i chwilowo uprawiam tylko piesze wycieczki, a jak trzeba gdzieś podjechać wybieram tramwaj lub ostatecznie samochód. Tak jak Ciebie, jedyne przedmioty, które mogą mnie przywiązać to książki i rower. Może jednak nie powinnam się do następnego już przywiązywać ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń