Ostatnia niedziela była dla mnie dniem detoxu psychicznego. Sprawy wokół mnie tak się rozpędziły i nabrały takich niewesołych kolorów, że musiałam się oderwać od nich i przejażdżka na rowerze stała się najlepszym lekarstwem.
Ponieważ Jacek spędza teraz wszystkie weekendy w szkole, nie możemy sobie pozwolić na dłuższe wyprawy, a sama jakoś boję się jeździć bocznymi drogami.
Pojeździłam zatem sobie po wałach, po Lesie Osobowickim i posiedziałam nad Odrą, nie myśląc o niczym. Cudowny relaks.
Taka zieleń i słońce faktycznie musiały działać odprężająco. A zdjęcie ze ślimakami - piękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękne tereny, w sam raz na trudne chwile;)
OdpowiedzUsuńja mam najbliżej do Wojnowa, ale też sama po lesie nie jeżdżę, jakoś nieswojo, prawda?
Aga: Dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńikroopko: Nieswojo, ale ostatnio się przemogłam i pojechałam sama aż za Siechnice, dotarłam do Kotowic ;-) Będzie o tym wkrótce.
Pozdrawiam!