A więc najpierw była rozgrzewka:
Niektórzy to się tak zawzięcie rozgrzewali, że o mało nie przepchnęli tira ;)
Wrocław spowijała gęsta mgła, a oni wystartowali...
Nasz bohater na początkowych kilometrach:
Po minięciu Biskupina humor i siły dopisywały bez zarzutu.
Radosny maratończyk na Moście Zwierzynieckim
A chwilę później na Moście Grunwaldzkim
I już Ossolineum
Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej.
Na Rynku Wita Minka ;-)
A żegna pan policjant
Hurra, coraz bliżej do mety:
Ciężko się robi zdjęcia z roweru ;) Ale coś się zmieściło w kadrze koło basenu na Borowskiej ;)
Mały spacer ulicą Ślężną. Nie codziennie jest taka okazja.
Jedzą, piją, a kto to potem posprząta?
Ilu to ja już wyprzedziłem, niech policzę...
Półmetek nasz bohater przekroczył rześki i radosny, co dokumentuje poniższy film:
A jednak czasem było pod górkę ;-)
Ale co to jest dla takiego wytrawnego biegacza
W okolicach 27 kilometra, na Gądowie. Zbliżają się do krytycznego 30 kilometra:
Nasz zawodnik po masażu daje radę, biegnie dalej.
Na ulicy Łowieckiej potrzebny był drugi masaż, żeby nie pobiegł do domu ;-)
Z Solidarnym Wrocławiem w tle wbiegli na ulicę Kamieńskiego.
Na 37 kilometrze czapki z głów:
Końcówka to było odliczanie po jednym kilometrze.
Mimo skurczu między 38 a 39 kilometrem, biegniemy dalej.
Już w oddali majaczy 40 kilometr. Nie wierzę własnym oczom.
A z mety zdjęcia to już widzieliście.
Szczęśliwy 100-procentowy maratończyk wygląda tak:
A jego medal tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz